piątek, 11 listopada 2011

Marynowane buraczki wg przepisu niemojej babci


ukoronowaniem mojej krótkiej fali przetworów stały się buraczki
a przepis pozyskany od niemojej babci
dotarł do mnie nowoczesną smsową formą
i stanowił, przyznaję, nie lada wyzwanie,
z którym jako jednak mało doświadczonej adeptce przetwórstwa domowego
całkiem nieźle udało mi się poradzić na szczęście
a przepis
za domniemaną jedynie zgodą autorki i przekazicielki
ośmielam się przytoczyć, żeby rozjaśnić wyzwanie:-)

"Buraki gotować z łupinami przez 1h. 
Obrać i utrzeć na tarce. 
Dodać octu i cukru wedle uznania. 
Włożyć do słoików i pasteryzować 20 min."

wyzwaniem było to moje "uznanie" - uznałam, że....poeksperymentuję:-)
buraki ugotowałam na parze z łupinami. obrałam i utarłam w robocie kuchennym. wlałam do garnka półtorej szklanki octu i garść cukru, wrzuciłam parę ziaren pieprzu czarnego, ziela angielskiego i zagotowałam to wszystko. zalałam buraczki. spróbowałam tego, co wyszło. i zadowolona z rezultatu przełożyłam do wyparzonych w piekarniku słoików i zapasteryzowałam.



3 komentarze:

  1. Można jeszcze do takich buraczków dodać podsmażoną grubo pokrojoną cebulkę i olej z tego smażenia :) Są bardzo pyszne :) Proporcja jest taka że na 2 kg buraczków daje się ok 0,75 - 1 kg cebuli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam gotującego mężczyznę i dziękuję serdecznie za podpowiedź i kolejny przepis na buraczki i dobrze, że jest na blogu, bo w przyszłym roku z pewnością wypróbuję. Teraz w drugiej turze robienia buraków musiałam 6 kg wyrzucić, bo były gorzkie, więc może już za późno na dobre buraczki.

    OdpowiedzUsuń
  3. I u nas takie się znalazło na półkach całkiem sporo tego specjału :) Idealne na zimę!

    OdpowiedzUsuń