środa, 30 maja 2012

Doznania z Chmur



Miałam dziś świetny dzień.
zupełnie bez powodu - obudziłam się i poczułam się po prostu doskonale w swojej skórze
idealnie do siebie dopasowana:-)
jak już dawno nie
bez żadnej koniecznej racji (tym bardziej, że zasypiałam wczoraj smutna czemuś..)
bez nadziei nawet na zmianę lokalnie mało komfortowej życiowej sytuacji
tak ot. po prostu.
zwyczajnie nadzwyczajnie dobrze.
tu i teraz, 
a raczej jednak tu i tam i wcześniej..

aż do wieczora
mimo tego i owego,

wieczór drasnął mnie jednak rysą pozbawiając czaru, który się sączył długimi, różnymi godzinami, 
ale niezachwianie poczuciem odnalezienia się, jeśli nie w miejscu, to w sobie - w ciele i głowie

jednak to była
bańka mydlana.
chmura. 
która minęła, popłynęła dalej.
stop.

teraz w momencie po pękniętej bańce
i tak staram się coś zatrzymać pozytywnego
migawki wrażeń

przypomniało mi się ostatnio - zawsze uwielbiałam oglądać chmury.
znów wracam - do chmur - i wczoraj i dziś i przedprzedwczoraj
(niestety/stety/na szczęście być może? faza gotowania idzie chwilowo(?) w odstawkę!.
 też nie wiem do końca dlaczego, ale może bo tak. i już. kropka. 
blog miał być w założeniu kulinarny, więc odnotowuję niniejszym stan aktualny:-).)

w dodatku
lot pamięci, 
aż do dzieciństwa
/przez etapy/lata/stany/wydarzenia/wrażenia/wspomnienia/porównania/doświadczenia/
przed nadchodzącym dniem dziecka
przed balem gimnazjalnym za chwilę Potomka,
w ciągu dnia był takim miłym loto-stanem, i czułam się taka jednak... młoda
tak jak myślałam kiedyś, że tak będę/mogłabym/chciałabym się czuć
dokładnie tak

pamiętam, co myślałam, gdy Potomek się był narodził
lat temu wielu: że będę całkiem młoda kiedy będzie dorosły
i że jakoś to mi się bardzo wówczas podobało
nastrajało mnie optymistycznie, wizje tworzyło mnie samej
takie, które też dziś jakoś na następne paręnaście lat tylko bardziej niż wtedy mgliście mi się kroją, 
ale jednak
coś w tym jest,
w takim wymyślaniu siebie, myśleniu o sobie, przewidywaniu siebie..być może..

w tym aspekcie czuję się spełniona
jest tak, jak wymyśliłam sobie
jest "mniej więcej". ale raczej bardziej i więcej.. tak, jak chciałam
(chciałabym sama być być bardziej, lepiej i w ogóle, ale to chyba wiadomo)

w tej kwestii z chmur wymyślonej po narodzinach Młodego, nieprzesypianych nocach, porankach, które pamiętam tak, że nie wiedziałam w ogóle o co chodzi i co robić z małym brzdącem, który się nie dostosowuje do mnie, tylko ja mam do niego - w kwestii bazowej - czyli snu, (czytam za dużo chyba o współczesnym macierzyństwie, że aż mnie wzięło na takie przypominki:-), wymyślałam sobie jak to będzie jak Młody będzie taki prawie dorosły - ten właśnie moment,który jest.. albo chwilę potem.

i nawet tyle nie wymyśliłam, ile jest.
jaki na przykład będzie Młody. aż tak nie myślałam. nie ośmielałam się go wymyślać sobie. 
o Młodego, owszem, bywam zmartwiona. bywam zaniepokojona. bywam zniecierpliwiona, że coś czasem jest nie tak.
ale generalnie jestem nim zachwycona.
i mam nadzieję, że wie. (jak nie wie, to może przeczyta, usłyszy jeszcze, bo staram się to komunikować mu)

dziś z Młodym rozmowa/rozmowy
cudowny czas,
przy okazji nabywania stroju na bal gimnazjalny,
nie do opisania
wszystko się odbywa jak po maśle
chmurą płynące
marynarkę pierwszą lepszą bierzemy - idealna
Młody wygląda super przystojnie w niej
zgadzamy się oboje
że to to.
idziemy dalej. 
krawat, bo koleżanka od poloneza życzy sobie granatowy - granatowy jest
but w innym sklepie idealny jest od razu.
w międzyczasie gadamy. 
kupujemy to i owo.
idziemy do empiku. młody sięga po książki. 
kupujemy książki Młodemu - na dzień dziecka. nie wiem, czy wystarczy. taki prezent. ale Młody też nie wie. na ten moment chyba wystarczy. 
i szukam literatury dla siebie.
Młody mówi, że luz. szuka ze mną. przystajemy nad książkami poszczególnymi. rozmawiamy. 
bezcenne!
rozmawiamy o książkach/podróżniczych/innych/różnych/
kolegach/gustach/ 
przekleństwach,grach, 
sytuacjach zaobserwowanych np - dotyczących zakupu gier dla dorosłych przez niepełnoletnich:-)
/ o sprawach ważnych i mniej.itepe.

znajduję Szymborską. ostatni tomik wierszy. Młody czyta pierwszy otwarty wiersz.
mówi, że ciekawy. ale, że on "chyba nie jest wystarczająco dojrzały do poezji".
ja na to, że "ok".
ale że "Szymborska to nie mgiełka i nudy i poetyckie farmazony. tylko myśli i puenty".
on, że nie wiedział, że czytałam wszystkie jej tomiki wierszy.
ja na to, "wiem, że nie wiedziałeś, bo to nie jest coś, co się powie, że się czytało"/
po prostu się czyta. nie mówiąc. przeżywając.
zachęcam. i czuję, że jeśli mówię, on słyszy.
wystarczy!

..................................................................................................

jestem chmurą.
która minie.
wiem.
ale próbuję nadać tej chmurze kształt. i sens.
i wycisnąć z niej jak najwięcej.







3 komentarze:

  1. I jesteś całkiem sensowną i kształtną chmurką... ale tomało..tomało..tomało;)
    Wiem.
    I Matką Szczęśliwą z chwili niebylejakiego z Młodym obcowania...
    I pewnie lepiej tego wszystkiego nie mogłaś wymyśleć...

    I obyś żadnym rysom/szparom/pęknięciom nie pozwoliła zepsuć świetnych swych dni!
    Tobie...sobie... nam wszystkim... społeczeństwu;)!
    Życzę. Nie wiem. Może z okazji Dnia Dziecka?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważne, że chmurę tę uchwyciłaś przez chwilę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Dziewczyny!
    to chyba świetny pomysł, żeby świętować dzień dziecka jako swój dzień również - swojego wewnętrznego dziecka!
    zamierzam świętować jutro, choć już dziś dostałam te piękne życzenia!
    :-)

    OdpowiedzUsuń