dziś z tym większym zapałem tuż po obejrzeniu filmu
dla odreagowania dawki straszności i rozmiarów różnego rodzaju głodów
oraz też zarazem niestrawnych treści zbierających się pod skórą przez ostatni czas cały
produkuję relaksacyjnie a zarazem ekspresowo
wieczorową porą sałatkę na jutrzejszy obiad
z sałaty, paru pieczarek, różyczek kalafiora, kaparów,
pomidorów suszonych i nie, sera feta, papryki czerwonej,
szalotki, rzodkiewek, makaronu razowego i oliwy z oliwek.
a w dzisiejszym z kolei obiedzie królował kuskus z domieszką warzyw przeróżnych, które były pod ręką, tuńczyka i koperku i okraszony również najzdrowszym ponoć dla ludzkiego organizmu tłuszczem - czyli znów oliwą (choć ostatnio arachidowy olej z oliwą konkuruje zdrowotnością - gdzieś czytałam, ale jeszcze nie zasymilowałam tego doświadczeniowo).
dzięki temu wiem co jem, i w dodatku smacznie i zdrowo, zamiast skazywania się na mękę okolicznych stołówek.
przynajmniej tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz