piątek, 20 stycznia 2012

Nieznośne skutki gotowania i ..nieudane dzieło tak zwane Monidło


 a miało być tak pięknie..:-)
a jest tak, że zawsze k..coś:-)
polecam przy okazji - tu link.. Bo.. "mucha, która nie siada wyraża naprawdę wiele:-)",
mimo, że się wypowiada niecenzuralnie, przed czym ostrzegam co wrażliwszych na to

i nie dość, że się okazało, że obraz nr 2 malowany na zlecenie jest tylko i jedynie li Monidłem tak zwanym, czyli czymś, czego nie da się znieść, (mimo że obraz nr 1 wprawił mnie w nieskromne samozadowolenie:-), to jeszcze przyszło mi do głowy dziś, że jednak skutki mojego gotowania są dość
nieznośne
albowiem:
po pierwsze primo - nie chudnę:-( i nie zanosi się na to, że schudnę, jeśli nadal ten dziwny proceder stania przy garach po pracy uprawiać będę,
ponieważ po drugie - secundo - wiąże się on z próbowaniem tego co ugotuję, upiekę zazwyczaj w godzinach mocno nocnych,
po trzecie - tertio - jestem mocno zafiksowana na tym jedzeniu, gotowaniu, co
po czwarte - quatro zabiera mi strasznie jednak dużo czasu, który mogłabym wykorzystać może na coś innego jednak, bardziej odchudzającego na przykład, albo bardziej perspektywicznego, pt znalezienie sobie trzeciego etatu:-), 
[a i nawet nie mam teraz na myśli wolontariatu, na który jestem gotowa, i który o dziwo, jest strasznie w dzisiejszych czasach, albo tylko dla mnie, trudną sprawą do zrealizowania z powodu takiego, że się zgłaszam w różne miejsca - organizacje, fundacje itp.. z całą swoją gotowością, umiejętnością i wiedzą, (i nie mam na myśli wcale dziedziny kulinarnej w tej kwestii,co do której wcale umiejętności i wiedzy jeszcze wcale sobie tak nie roszczę), i pomimo, że jest to dla mnie niepojęte, a i już nawet zniechęcające odrobinę, nie tyle, że spotykam się z odmową, ale z totalnym milczeniem, więc w tej kwestii zostaje mi tylko ...zupa dla bezdomnych, jako, że jest i owszem umieszczona dość wysoko na mojej mapie marzeń czy wydarzeń, które mogłyby zaistnieć w moim życiu:-)..)]
po piąte - quinto nigdy nie będę miała super pięknego i wyrafinowanego bloga, ani się nie nauczę robić wystarczająco artystycznych zdjęć potraw, i muszę się zadowolić tą prawdziwością swojską, niewystarczającą i nie napinającą, mimo, że podziwiam artyzm formalny i kulinarny genialnych blogów i programów, gdzie forma jest rzeczą równie ważną co zawartość i w gruncie rzeczy się złoszczę, i zazdroszczę, że nie robię tak wyrafinowanych i wysmakowanych dań oraz zdjęć..
po szóste - sexto nie wiem po co mi to gotowanie i skąd się mi to wzięło:-)
po siódme - septimo - wiem, że tak szybko nie przestanę i się nie poddam wcale i nadal będę gotować i malować, i to już jest silniejsze ode mnie:-)
a po ósme - octavo dotknął mnie ostatnio komentarz koleżanki podsumowujący moją ostatnią działalność jako "fazę bycia blisko ziemi", co odczułam jako protekcjonalne traktowanie i z ziemią zrównanie:-), mimo że w sumie też nietrafne, jako, że do pielenia ogródka i koszenia trawy, czyli bycia naprawdę przy ziemi!(sic) jeszcze w ogóle nie jest mi po drodze, ale też i nawet gdyby, to nie powinno to wg mnie być oceniane jako niższe gorsze od intelektualnych faz, bo może to też jest piękną fazą życiową i wg mnie nie umniejszającą niczego nikomu,
po dziewiąte - nono wiem, że wszystko co teraz piszę jest nie na miejscu w miejscu pt. blog kulinarny:-) co nie ma chwilowo dla mnie znaczenia jednak:-)
po dziesiąte - decimo życie tak szybko się toczy i nie wiem czy wystarczająco się spieszę kochać ludzi czy robię coś innego zamiast w zbyt dużej ilości czasu
a po jedenaste - undecimo, które się wiąże jednak chyba jakoś pokrętnie z ósmym wg siebie Samej Siebie:-) zamieniam się mocno chwilami w Mańkę domową, a wg Młodego vel Nastolatkowego Syna Mojego Umiłowanego! - w tzw "kurę domową", a jednakowoż jeszcze Maestro vel Małż nr 2 vel "Love of my Life":-), który, będąc mega wspierającym się nie wypowiada inaczej niż pytaniami co jakiś czas pt. "Czy teraz będziesz gotować 365 dni w roku?" nie nadając znaczenia emocjonalnego tym wypowiedziom wiadomego mi .. .. w związku z tym.. nie wiem jak to wszystko złożyć do kupy i co o tym myśleć:-) i dlatego skutki obecne są tak nieznośne:-)

p.s. łaciny uczyłam się 4 lata w liceum i niewiele mi zostało poza numerowaniem a i tak niepełnym:-)



5 komentarzy:

  1. A ja myślę, że trzeba mieć zdanie innych w d..., znaczy w głębokim poważaniu i robić to, co daje satysfakcję, spełnienie i wewnętrzną radość. I nie istotne czy jest to gotowanie, polowanie czy czyszczenie toalet ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze to fajnie być kurą domową ,ja jestem i jest mi z tym dobrze:)Robię co chcę kiedy chcę i nikt mi nie rządzi jak ! także młody niech się nie wymondrza bo w przyszłosci i tak bedzie szukał żony na twoje choć minimalne ale zawsze podobieństwo:))Ja mam 4 synów i córkę i tez mi nieraz mówią ,że mnie pogięło z tym kurowaniem i zamiast przy garach to do ludzi mi każą wyjść hahaha.
    Po drugie to gdzie jest napisane ,że trzeba robić wszystko idealnie bo inni tak robią ?Idealni są nudni kochana i za tym ideałem ich kryją się też boby tylko o nich nie piszą i nie mówią bo chcą się nazywać Pan lub pani idealna.Mieć na pokaz piękne domy,wspaniałych małżonków i mądre i uzdolnione dzieci,ale tak naprawdę to wygląda to wszystko inaczej
    Po trzecie to jak ci się obraz nie podoba to se go przemaluj,mnie się podoba i nawet wiem gdzie bym go powiesiła,jeszcze trochę monideł nikomu nie zaszkodziło wręcz przeciwnie uważam ,że w życiu potrzeba trochę kiczu:)
    Po czwarte chyba nie myślisz ze tysiące blogujących mają zdolności do robienia tak pięknych zdjęć?Otóż się mylisz bo większość leci na specjalnych programach upiększających,ja sama korzystam z picasa i wcale się z tym źle nie czuję:)
    Po piąte nie przejmuj się krytyką ona jest potrzebna ,w życiu nie ma że boli trzeba iść dalej i cieszyć się małymi rzeczami dnia codziennego.Zobacz ile ludzie nieszczęść w życiu mają
    Po szóste to zadaj sobie pytanie po co się odchudzać chcesz? dla siebie czy dla innych ? Ja się odchudzam namiętnie zawsze od każdego poniedziałku we wtorek jestem już po.Żeby zacząć dietę to trzeba w głowie to sobie zakodować bo takie podżeranie nocne jest zgubne i może wystarczy tylko z tego zrezygnować żeby zeszczupleć,
    Po siódme to zrób sobie badania w kierunku tarczycy ft3,ft4 i tsh ja mam niedoczynność i nawet jak wodę będę piła to i tak nie będę miała nawet 38 rozmiaru
    Po ósme jeżeli coś sprawia ci przyjemność nie rezygnuj z tego bo zatracisz wiarę w siebie i wiecznie będziesz biadolić że wszystko co robisz jest do bani
    Po dziewiąte jesteś cudna,namalowałaś obraz który jest wesoły i kolorowy więc nie możesz myśleć o sobie że nic ci się nie udaje
    A po dziesiąte mój lover też jest bardzo wspierający jak i Twój i jak mnie widzi przy kompie jak piszę posty też zadaje takie same pytania.Ale ja mam to w poważaniu :))
    PO JEDENASTE ... NIE REZYGNUJMY Z NASZYCH MAŁYCH PRZYJEMNOŚCI TYLKO DLATEGO ,ŻE KTOŚ MA NA TO INNE SPOJRZENIE! Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami a mężowie to nie nasi tatusiowie,no chyba że bardzo chcą nam tatusiować ale jaki sens w tym widzą nie wiem ,no przecież z tatusiem do łóżka się nie położymy.
    Pisz,gotuj,maluj i co tam jeszcze w życiu wymyślisz .Najważniejsze to kochaj to co robisz i rób z pasją.Jedyne na co bym się nie zgodziła to na otwieranie nocą lodówki w końcu prąd trzeba oszczędzać;)Pozdrawiam cię najcieplej i najserdeczniej jak potrafię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję pięknie za miłe i wspierające komentarze. Mój tekst w zamyśle miał być opisem z dystansem tych "nieznośnych skutków":-) oraz z nutką sarkazmu jedynie, a wyszedł pmsowo rozżalający jednak:-(, to tym bardziej miłe, że się spotkał z odzewem wspierającym!
    Na co dzień to jednak głównie się cieszę i z bloga i z miliona różnych rzeczy, ani też nie jestem jeszcze gruba:-) ani mnie tak nie boli co inni sądzą ani nie zamierzam z niczego rezygnować, ani też nie odczuwam braku wsparcia ze strony Młodego czy poślubionego, ani nie sięgam nocą do lodówki (jedynie próbuję tego, co ugotuję:-)),więc generalnie nie jest źle, muszę tylko poprawić formę przekazu na przyszłość, bo chodzi przecież o to, aby "język giętki mógł przekazać to, co pomyśli głowa", czy jakoś tak, więc jeszcze raz dziękując biorę sobie do serca wszystkie miłe słowa oraz mam na uwadze większą uważność na formę swoich własnych wypowiedzi i możliwość ich odbioru przez czytających.

    swoją drogą się zastanawiam kto i kiedy może mieć przyjemność z czyszczenia toalet:-)) ja mogę tylko wtedy, kiedy się napiję i energia mnie roznosi i już nie ma niczego innego do zrobienia, a to się zdarzyć może raz na x czasu:-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę tu zacytować za Dudim:)
    z wywiadu z M.Kamińskim:

    „- Dla pana prawdziwe życie, to biegun, ocean.Ale co ma o prawdziwym życiu powiedzieć gospodyni domowa, której czas upływa na lepieniu pierogów dla rodziny?

    - To zależy, czy lepiąc te pierogi cieszy się, że rodzina je zje ze smakiem, czy żałuje, że tak pokierowała swoim życiem, a mogła zupełnie inaczej. Ważne, czy to, co zrobimy ze swoim życiem, pozwoli nam być sobą. Biegun, ocean, pustynia, kuchnia – to tylko scenografia. Ona może pomóc, ale nie zagwarantuje szczęścia.”

    Kasia! Po każde primo od pierwszego na jedenastym kończąc: masz zajebisty apetyt na życie!( kurde, to dobry tytuł na jakiś serial, a może i taki już jest;-) I o to właśnie chodzi - Broda! (jeśli nie kumasz Brody to opowiem przy okazji:)
    No i ciągle gonisz króliczka ... jest dobrze!
    Gotuj ... maluj .... rób to na co masz ochotę:) A te wszystkie wymuskane blogi często nie są pisane li i jedynie dla przyjemności tworzenia więc nie ma co wpadać w kompleksy:)
    Tak czytając ... by przydały się też warsztaty z życia u "co by tu zjeść" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. warsztaty, warsztaty trzeba zacząć organizować !!!:-)albo przynajmniej kobiece kółka:-)
    o Brodzie nic nie wiem, musisz opowiedzieć:-)
    jest już serial "Przepis na życie" ale zajebistego apetytu w tytule jeszcze nie ma, trzeba szybko opatentować:-)

    OdpowiedzUsuń