sobota, 28 stycznia 2012

to jednak nie kupię tej patelni grillowej:-)

zreglogowane of course z fuckyouverymuch.dk :-)

no nie kupię..,
(a dziś ją nawet oglądaliśmy z Maestrem:-), ale jakaś taka okazała się zupełnie bezsensu nietania:-)
mimo, że ją chciałam mieć - (to impress?:-))
coby sobie takie fajne grillowane rzeczy robić, np. quesadille
ale skoro wychodzą i tak dobre na patelni zwykłej, tyle że są nieładne i niefotogeniczne,
to grillowanej jednak nie nabędę:-) postanowione. hawk.:-)
nie to, że nie lubię ludzi, ale po co zaraz się przechwalać patelnią grillową:-)

zamiast tego postanowiłam coś uskutecznić/usprawnić/ulepszyć w kwestii robienia przeze mnie zdjęć
i nie, że zaraz kredyt wezmę i kupię sobie mega wypasiony aparat albo zafunduję kurs u najlepszych fotografów, o nie, zupełnie nie
zaczynam zupełnie inaczej - może nawet jakoś dziwnie:-))))) - od....próby nauczenia się obsługi i funkcji aparatu tegoż przeze mnie używanego,a nie będącego nawet mą własnością, albowiem jest przynależny do AlPaczinki - pasierbki, która mi go użyczyła w łaskawości swojej! 

(a i nawet Maestro mi przed chwilą dobrze podpowiedział, dowiadując się i parskając trochę śmiechem na to co robię, że tak szybko, po takim czasie to wymyśliłam:-)- co może być tym krokiem nr 2, albowiem on ma instrukcję do aparatu tego i to może być dobry krok - przeczytanie tej instrukcji w następnej kolejności:-)

i dzięki temu wszystkiemu..
dziś zamiast pieczenia babki cytrynowej, którą miałam w planach, ale coś tam mi nie wyszło po drodze 
w złych obmyślaniach przygotowania się do niej, o czym pewno też niedługo tu naskrobię,bo może i ją w końcu też nie za długo zrobię:-)
studiuję ten aparat pełna zadziwień nad jego funkcjami, 
i obsadziłam dzięki temu ponownie wino w roli głównej, tym razem jako martwą naturę do ćwiczeń:-)
i nie wiem jak to jest, że funkcja, która głównie mogłaby mi być przydatna, czyli takie zbliżenia, (close coś tam, zapomniałam już nawet jak ona się nazywa w tym aparacie, mimo, że się wpatrywałam już dziś w nią wielokrotnie) jest w moim wydaniu masakrycznym zniekształceniem przedmiotu fotografowanego i wszystkich w jego towarzystwie istniejących kolorów i kształtów:-(
i natenczas jedyna z opcji, która mi podeszła to zdjęcia z użyciem jakiegoś rozwiązania tła, co to się nazywa "back light"
i to by było dziś na tyle:-)
a poniżej próby opanowania aparatu z winem w tle, którego już ubyło troszkę:-)
bo już wiem, że:-), 
jako że znów odsłuchuję Beyonce z Cadillac Records, i nikt tu nie podąża za mną w tym klimacie:-)

tak się zaczęło..

tak się rozwijało..




tak było pośrednio

tak było w opcji zbliżeniowej - czyli słabo:-)

a tak się zakończyło na razie:-)




2 komentarze:

  1. Właśnie, dobrze jest się siebie zapytać czy faktycznie czegoś potrzebujemy, bo morze gadżetów nas zasypie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No .. jest nieźle .. głębia już miła:)
    A wiesz, że ja wczoraj tez przeglądałam poradniki foto:)! Postanowiłam mniej rasować a przyłożyć się lepiej technicznie ... Chyba natchniętam "Bikini" J.L. Wiśniewskiego:)Laska tam tak apetycznie fotografuje - no może w opisach generalnie za dużo o jej jędrnych sterczących piersiach i zbyt często mówi "unosząc się i opadając na jego udach" ale .... fotografuje z nieziemską rozkoszą:)
    A wracając do tematu: grillową patelnię nabyłam w Lidlu za małe pieniądze kiedyś .. jeszcze nie rozdziewiczona ..

    OdpowiedzUsuń