sobota, 25 sierpnia 2012

"Wyższy poziom kultury" nie dla Nieznośnej..



nie lubię krytykować, wolę się zachwycać, temu piszę głównie o tym, co mi się podoba, albo co mnie jakoś "rusza" w pozytywnym sensie, nawet jeśli trudne bywa w mym pierwszym odbiorze
tym razem to niemożliwe. 
pierwszy odbiór - zdziwienie, potem coraz większe niedowierzanie przechodzące w zniechęcenie trwające aż do antraktu, w którym szybka obopólna decyzja pt. ewakuacja z "wyższego poziomu kultury" na (akurat, dobrze się złożyło), zwykłą domową spontaniczną imprezę - domówkę - leczniczą, jeśli chodzi o przywrócenie wiary w możliwą wymianę kulturalną i nie czucie się "dzikim wśród doświadczających kulturalnej zabawy", która wg mnie (nie tylko wg mnie- uff:-)) była na poziomie mocno pop (popkulturowego/popularnego polskiego serialu typu "M jak Miłość)..

w pierwszej chwili.. Po Fakcie:-) pomyślałam, parafrazując, że o "czym nie można mówić dobrze, o tym trzeba milczeć", ale minęło parę dni, i z czystej ciekawości szukałam w sieci innych opinii na temat tego, co dane mi było w ciągu godziny doświadczyć, aby sprawdzić, czy coś mi być może nie umknęło, albo czegoś ja tam nie zrozumiałam, co mnie jednakże doprowadziło jedynie do utwierdzenia się w tezie o tym, że "wyższy poziom kultury" nadany samowładnie i bezkarnie:-) wprowadzić może właśnie, co prawda tylko niektórych, ale jednak..:-) w najwyższe rejony niesmaku (podobnego do niestrawności)..

bo dajmy na to, że bym wiedziała, że idę na teatralną wersję serialową, to może bym na przykład.. nie poszła..
albo
wybrałabym się być może.. w ramach eksperymentu odpowiednio mentalnie przygotowana 
ale
nie na to, że sztukę teatralną! będę oglądać w dodatku adaptującą W. Allena, którego nadal lubię, mimo że filmy ma różne, ale zawsze na jakimś znanym poziomie (a czasem wciąż jeszcze czasem.:-).. zdarza się, że rewelacyjne)

do rzeczy:
1. na plus teatru - w którym byłam pierwszy, i wiem, że ostatni raz, - świetna organizacja, świetne miejsce na teatr, rewelacyjna adaptacja wnętrza, aranżacja zachęcająca do przebywania w świecie sztuki, w przeciwieństwie np. do jednego z moich ulubionych teatrów, gdzie jest ciasno, duszno i ciężko wysiedzieć na niewygodnych krzesłach, (ale tam.. przynajmniej warto i wiadomo po co)
2. plus - (niech choćby będą dwa:-) - scenografia do sztuki  Central Park West - interesująca i dopracowana, nie powiem, że nie..:-)
3. no niestety tu zaczynają się schody w dół - (i tak już będzie do samego końca, więc kto lubi to miejsce, te spektakle - dla swojego własnego komfortu niech nie czyta dalej, bo nie ma po co) - ja sama bowiem nawet nie wiem, jak to się mogło stać, jak to jest w ogóle możliwe, by potencjalnie naprawdę dobre dialogi W. Allena aż tak zepsuć, nie odegrać nawet, tylko histerycznie je wykrzykiwać, wykrzywiać.. no nie wiem. ale tak się stało. niemożliwe stało się możliwe. w najgorszej z możliwych wersji 
4. M. Foremniak, która bardzo atrakcyjną kobietą generalnie jest, (tyle mogę o niej z czystym sumieniem powiedzieć), niestety nie potrafi.. grać. Jest sztuczna, egzaltowana, nieprzekonująca, aż tak, że chciałoby się natychmiast ją przetransportować do serialu, w którym jest akuratna, tam nie musi grać, tylko być i się uśmiechać lub smucić zgodnie z prawidłami gatunku, chciałoby się ukrócić jej męki natychmiast, chciałoby się jej nawet zagwarantować kilkuletnie angaże w Idolach, Tańcach z gwiazdami, nie wiem, innych, wszystko jedno jakich..może talk showach, wszędzie, gdzie mogłaby nadal błyszczeć. (i nic naprawdę do niej nie mam, tylko ciężko mi było na nią tu patrzeć i jej słuchać)
5. i o dziwo nie ratuje spektaklu bardzo dobra aktorka w drugiej roli głównej ani kolejny pojawiający się przecież równie dobry aktor/komik (choć może na chwilę wraz z pojawieniem się jego na scenie pojawia się odrobina nadziei - szansa - szybko zniwelowana - nawet nie dlatego, że on się nie stara, i nie potrafi;.. on umie, ale on się tu nie wpisuje w cały kontekst - niestety)
6. nie ciągnę tego dalej, bo dalej po prostu odpadłam. i nie wiem..nie rozumiem...:-) wiem tylko jedno, że to nie była sztuka. to było anty.. kulturalne, anty..teatralne. niestety wszyscy na scenie jakoś w tym uczestniczyli, nawet wbrew swoim talentom. to ewenement. 
i w sumie nic by się nie stało, gdyby to było wiadome. 
obawiam się, że CI, co w tym siedzą, o tym nie wiedzą. 
gdyż przecież przesiewają te złe komunikaty na swój temat. przesiewać muszą. sprawa jest totalnie zatem przegrana.

7. a i ja nic bym o tym nie napisała, gdybym się tak dalej nie doszukiwała ...
brakującego sensu..
bo jak już się nie doszukałam - to również, ku memu zdziwieniu, się okazało, że
nie było i nie ma żadnych recenzji spektaklu tego w prasie liczącej się albo w ogóle, powiedzmy sobie, w prasie jakiejkolwiek..
choć nie wiedziałam o tym
gdyż..
przeczytałam dwie recenzje na blogach - pozytywne
a po 
oświeciło mnie dopiero..
{czemu były to takie recenzje blogerów - otóż był bowiem nieszczęsny, bardzo kiepsko zakończony przez ten Teatr konkurs - "Żenada Roku" oficjalnie sobie mogę bezkarnie przyznać ten tytuł Teatrowi i Michałowi Ż. w kategorii "wyższy stopień braku kultury" niniejszym:-)}
otóż, i stąd i dlatego jest ten post
gdyż jestem zniesmaczona
tym, co Teatr 6 piętro wyczynia w ogóle

jak ktoś jest zainteresowany bardziej tym o co chodzi, to to znajdzie.
jak nie. to nie.
i luz.

ja mam dwa doświadczenia wspólne z tego tygodnia - film reklamowany jako "niezależny" wraz z  "teatrem wyższej kultury" lądują u mnie na tej samej planecie - serialowa poppapka pod płaszczykiem niezależności i wyższego poziomu czegoś tam...
puentę mam z tego dla siebie taką, że muszę być bardziej rozważna i uważna
w wyborach nie tylko kulinarnego ale i kulturalnego pokarmu na mieście,
co i innym zalecam.
gdyż czasem bardzo szkoda kasy, a tym bardziej zmarnowanego czasu.



 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz