wtorek, 6 listopada 2012

Kulinarnie wyśmienita Cafe Kulturalna

Fot. Kuba Kamiński/Fotorzepa (zdjęcie ze strony kulinarnik.pl)

urzekła mnie dziś sałatka spożyta w Cafe Kulturalna
przypadkowo, dzięki wielkiemu głodowi Maestrowemu
i mojej uległości, 
gdyż nie mogłam siedzieć i się przyglądać "bezsmakowo"
jak raczy się pod wieczór posiłkiem zastępującym mu śniadanie, obiad i kolację:-)
przed seansem filmowym w Kinotece, 
na który przez to spożywanie i tak nie zdążyliśmy tam.. 
("Obławę" obejrzeliśmy w mniej lubianym przez nas kinie, do którego podążyliśmy następnie, ale i tak wizyta w Kulturalnej wynagrodziła nam to niezdążenie, a seans z kolei pozwolił mi zapomnieć o moim zmęczeniu i świadomości tego, jak bardzo późna będzie wieczorowa pora, w której do domu zawitam))

urzekła mnie mianowicie: 
Sałatka z rukoli ze świeżą figą, włoską szynką, suszonymi pomidorami i winegretem miodowo - cytrynowym (której zdjęcia niestety nie zamieszczę, bo nie przyszło mi do głowy fotografowanie jej, a i na stronie Kulturalnej też nie ma)

stało się to (urzeczenie) dlatego, że mimo, że się może wydaje, że nie ma niczego trudnego w wykonaniu sałatki, to jednak spotkać na mieście pyszną sałatkę jest naprawdę trudno.. przynajmniej mi..
są dobre całkiem sałatki w Salad Story, jadałam genialną Caprese w You & Me
ale to by było.. na tyle..

zazwyczaj w dowolnym punkcie gastronomicznym, począwszy od kuchni typu MG Eat - (totalna porażka) przez różne mniej lub bardziej wyrafinowane restauracje (do których już od jakiegoś czasu - gdzieś od momentu powstania mojego bloga - i tak dużo mniej uczęszczam, więc być może obiektywna tu zupełnie nie jestem), ale zbierając całe moje doświadczenie z knajp warszawskich różnych - dawno, baaardzo dawno tak dobrej i prostej przy tym (nieprzekombinowanej) i super świeżej sałatki nie znalazłam i nie zasmakowałam..!!

już nie wspominając o tym, że figi w życiu tak dobrej nie kosztowałam, i nie wiem, czy ja w ogóle jadłam kiedykolwiek figę, choć może i wstyd się przyznawać:-)
ale figa rules.. od dziś.
 i wprowadzam ją od zaraz do menu dzięki temu także:-)

W Cafe Kulturalna oprócz rewelacyjnej sałatki skosztowałam też wyśmienitej pasty zamówionej przez Maestro - niby równie prostej, ale tak rozkosznie pikantnej i wyrazistej pod pierzynką też ulubionej przeze mnie rukoli, że się nad nią również rozpływałam w zachwycie:-),
świetnie doprawionych oliwek podanych jako przystawka w niepozornej, znów banalnie prostej i pysznej odsłonie i nienarzucającej się formie,
bardzo dobrego chilijskiego wina

oprócz tego sobie przypomniałam klimat tej Cafe, w której kiedyś bywałam głównie w celach kulturalnych, a nie jak dziś kulinarnym..(wcześniej bowiem spożywałam tam głównie piwo jako jedynie dodatek to tego, co się tam wydarzało i na co się nastawiałam), 
i nadal Cafe się trzyma kulturalnie nieźle, 
natomiast kulinarnie się rozwinęła niezwykle od czasów mojej sprzed lat paru bytności. 

będę tam wracać. i polecam z czystym sercem i innym miłośnikom wrażeń kulturalnych i kulinarnych.

na najbliższy czas mam chytry plan, by następne wyjścia do kina - Kinoteki - najlepiej i jedynie!:-) lub Teatru Dramatycznego tuż obok były poprzedzone nie robieniem przeze mnie z premedytacją żadnych żywieniowych zakupów, wygłodzeniem siebie i rodziny, aby koniecznością przed seansem stało się odwiedzenie tej Cafe:-))

co może i mi się udać:-), gdyż ostatnio nawet Młody powiedział, że "jeśli kino, to najlepiej Kinoteka, bo tam jest taki prawdziwy filmowy klimat i atmosfera", (co zdało mi się świetnym komentarzem, świadczącym o właściwym i należytym przez niego odbiorze rzeczy i spraw:-))), gdyż szalenie mnie drażni albo zasmuca multipleksowość kina i umiejscowienie tego typu przybytków w galeriach handlowych, jak i konieczność popkornowa do odbioru filmów. zamiast emocjonalnego i kulturalnego przeżywania jedynie...

a w Kinotece jest jednak inaczej


i okazja właśnie się sama nadarza..:-)



 


2 komentarze: