wtorek, 14 maja 2013

powakacyjna bezsenność

tak sobie pisałam
afirmującego posta
o czasie niedawno minionym - tych kilku dniach
urzeczona
ale minęło parę godzin
posta skasowałam wkurzona brakiem możliwości technicznych i opisowych
i choć
wakacje zaplanowałam bardzo spontanicznie
nie tylko relaksacyjne ale i rozwojowym nurtem - projektem czytania i pisania wiedzione
udało się zrealizować plan mini, ale w pełni

udało mi się też zrelaksować i wypoczywać świadomie tak.. jak nigdy przedtem
udało się tak wiele..
łącznie ze spaleniem słońcem:-)

ale jak tak siedzę na parę godzin przed powrotem do nie tego głównego nurtu, który mi potrzebny, już jestem śmiertelnie zmęczona, nawet wmawianie sobie, że nie, nie działa, nawet opowieść, że jest ok, która jest doskonałą skorupą, nie daje rady w środku nocy, kiedy coś takiego, co nie wiem czym jest, dochodzi mocno do głosu, że nie tak, nie to, i nie tu.
nawet kiedy wiem, że tylko tu i teraz, i nie ma gdzie indziej, kiedy indziej, ani żadne potem.
nawet ta chęć wzbogacania się, przeżywania, wzruszania, oderwania jest tylko na chwilę..
nawet ta wiedza, że nie jest przecież źle, a nawet jest całkiem dobrze, nie daje spokoju, nie daje ulgi. nie daje spełnienia.
coś ciągle jest nie tak, i to w dodatku we mnie.
i nie wiem jak przeskoczyć tę ścianę, tę górę, ten klosz
żeby tak na co dzień móc czuć, że można swobodnie oddychać
tak samo jak jeszcze dziś i wczoraj
gdy życie jest proste ale i pełne niespodzianek, cudownych książek, ludzi pełnych życzliwości, pomysłów rodzących się spontanicznie, wspaniałych rozmów, czasu dla siebie i dla innych, naturalnego rytmu zachowania i spania i oddychania..

to tylko noc. albo to tylko wino. mówię sobie.:-)
już od samego rana będę zwarta i gotowa, by dawać radę.
by robić to, co trzeba.
to tylko noc.
to tylko przejście z nurtu bycia przez chwilę
w odpowiedzialność lub i odgrywanie roli.
to tylko jakiś błąd systemu.
jakiś błąd, który nie wiem kiedy nastąpił.
to może się kiedyś da naprawić..
jak zrozumiem, gdzie nastąpiła usterka.
albo jak znajdę sposób.

na razie odkryłam tylko miłe lądowanie
prosto z podróży do kina
na Planete Doc
w dodatku
na filmy, które wzruszają
które poruszają tę właśnie strunę,
że życie może wyglądać inaczej
dokładnie, tak jak się wymyśli, wymarzy,
i wtedy się dużo może zdarzyć..

może znów trzeba zacząć marzyć,
bo w sumie wszystko, co sobie wymyśliłam
spełniło się
nie tak do końca. ale wszystko jednak. tak.
co chciałam, to mam.
tylko że w proporcjach jakby "diabeł" się śmiał z moich życzeń..

ale
może jednak chodzi głównie
o nowy plan...







2 komentarze:

  1. To są ciężkie powroty ... powroty w szpony systemu ...

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak. i nadal ciężko się w nim odnaleźć.
    system trzyma w ryzach, i dusi. ale trzyma. mocno.

    OdpowiedzUsuń