piątek, 21 czerwca 2013

Weekend pod znakiem "Dziewczyny z szafy" z domieszką "Dnia Świra"



po całym tygodniu intensywnej pracy umysł mam wymięty, wymęczony, wyżarty
nic ale to kompletnie nic mi się nie chce,
choć chciałabym jednocześnie więcej i więcej,
i żeby się działo i żeby mi się chciało i żeby sił tak nie ubywało
jednak najbliżej mi obecnie zarówno do stanu a) z "Dnia Świra", szczególnie tematu "muszę odpocząć":-)

tu jest miejsce na filmik obrazujący kwestię, 
być może będzie, albo i nie 
bo dziś kompletnie i zupełnie, totalnie frustrująco,
mimo, że na you tubie jest, nie chce się złośliwie zamieścić
więc tak naprawdę szkoda, ale i nie wiadomo, czy...powinno

.........................................................................................................................
oraz b) z "Dziewczyny z szafy" - w momentach, w których ona właśnie jest w szafie i tam sobie przeżywa coś w rodzaju spa, haha:-), albo i upalenia albo i nirwany, albo jednoczenia się z naturą...




bo wokół mnie ludzie też mówią czasem, za często - za dużo:-),
choć inaczej, i większym, jednak nawet, brakiem sensu,
albo... dostarczając mi już niepotrzebne i niestrawne dawki dodatkowe wszelakich absurdów.

tak naprawdę to oprócz użalania się na stan własnego umysłu
chciałam się głównie zachwycić jednak filmem rzeczonym, czyli "Dziewczyną z szafy", którego to filmu nie można do niczego zupełnie porównać, co jest jego ogromną zaletą,
mimo, że mi się jednak najbardziej kojarzył z "Dniem Świra", ale skojarzenie jest to wolne i swobodne i poboczne zupełnie i nietematyczne i zupełnie nie odnoszące się do meritum..

klimat ma bowiem ów wspomniany wyżej film - magiczny,  i zupełnie niespotykany
i zgadzam się z jakimś tam jednym portalem w tym względzie, że jest to najlepszy i najsuperowszy polski debiut roku!!!
i jest przecudnie oryginalny!
generalnie jest cudny - z tym wrażeniem po nim pozostałam głównym,
świetnie zrobiony (nawet dźwięk, co rzadkość w polskim kinie) - jest taki, jak w normalnych filmach z całego świata, a nie tych, co zazwyczaj w naszym kraju jest do filmów robiony,
i dialogi są dopracowane!
i nie mówi się za dużo, ale jak już się mówi, to w samo sedno..
i jest i "dziewczyna z szafy" ze swoją koncepcją światów równoległych i z wizjami/obrazami takimi, co to się można przestraszyć, albo i można je kupić, że mogą być i są.. całkiem czasem bywają adekwatne, o matko!:-)
 i bracia - jeden chory, drugi zdrowy, a ten zdrowy,co to zamyka drzwi prawie zupełnie tak jak ten Świr z tego drugiego wspomnianego filmu:-), kocha tak tego chorego, że można by było ryczeć od samego początku, ale na szczęście jest to nam oszczędzone, więc tak naprawdę trzeba ryczeć tylko w kilku momentach na końcówce, i że się wie, że to miłość prawdziwa w dodatku jest, i owszem też dramat, też się wie, że to trochę takie podrasowane, bo się na co dzień ani nie spotyka tak dziwnych i pojechanych i innych jednak ludzi, ani tak prawdziwych emocji, więc się wie, że to tylko film, ale chce się wierzyć jednocześnie, że tak może czasem i jest, i bywa, że te emocje prawdziwe i 
że się chce tak po tym filmie, albo nawet i na nim tak od razu tak żyć - bardziej prawdziwie, niż się na co dzień przecież jednak stara, a nie zawsze się udaje..
i się też wie, tak od razu, prawie na wstępie, że próba pogodzenia swoich potrzeb z potrzebami jakiegokolwiek innego domownika/człowieka jest mega trudna normalnie, a "nienormalniej" to jeszcze bardziej może być trudna, ale można, można? można!
się chce wierzyć, że można
się w dodatku można też zastanowić porządnie nad sobą tak zupełnie przy okazji, bo reżyser tego w ogóle tak nachalnie nie imputuje, ale można..
się można pośmiać do łez -również
i popłakać też z jakiegoś głęboka
i poprzestawiać sobie to i owo
i się zamartwić nad niesprawiedliwością świata
pośmiać nad głupotą
zreflektować nad tym, co się wie czasem, że to nie Ci inni są szaleni, tylko ze światem w głównym nurcie coś jest tak z grubsza a i z głębi nie halo bardzo mocno, 
a na koniec, poza tym, że tak dużo się z tego wzięło, i tak dużo zostaje,
to jest się generalnie mega zachwyconym, że w polskim kinie dzieją się takie rzeczy, z których tak dużo można wynieść, tak dużo można mieć, tak bardzo się dobrze bawić, bo i momenty i teksty są super zabawne,
i jest to kino mądre. alternatywne. a i odbiorców ma. całkiem przynajmniej na jednym seansie - sporo.





5 komentarzy:

  1. Widziałam "Dziewczynę ... " i długo po wyjściu z kina byłam oczarowana.
    Jednak. Po jakimś czasie miałam problem ze wspólnym sensem spotkania się tych wszystkich postaci ... tj sens był ale z tak pięknego filmu wycisnęłabym coś jeszcze. Każda postać z osobna - mistrzostwo świata.
    Ech miałam Ci ja kiedyś słabość do wszelkiej offowatości ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My z M. byliśmy sami w kinie! W sobotę o 20:30! Ale chyba wówczas wchodził też jakiś kacvegas ;-)

      Usuń
  2. Ale film ! Zupełnie inny. Świetnie zrobiony. Pewnie będę go odkrywał przez kolejne dni. Dzięki za polecenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za komentarze. serdecznie!
    Obiektywna, byłaś z M na seansie najprywatniejszym. super:-)

    ale ja właśnie nie, nie chciałabym już nic wyciskać więcej z tego filmu, bo jego urok był i w tym nie wyciskaniu,
    w tej dziwnej kombinacji przypadkowo spotkanych, być może, właśnie, ludzi.
    zupełnie, ale to zupełnie nie chciałam, żeby było coś więcej, jakaś większa puenta, bo jak dla mnie było i tak zanadto bajkowo, choć cudnie.
    ta dziwaczność, i nieprzystawalność była wg mnie najlepsza.
    a to spotkanie i porozumienie dziewczyny z szafy z bratem chorym było i cudne, ale i złudne, bo w rzeczywistości mające 0,001 szans na zaistnienie, więc i tak za dużo, albo ku pokrzepieniu serc. magicznym..:-)

    nic więcej od tego filmu nie wymagam, a wręcz odrobinę mniej..
    wolałabym bez klamry z umieraniem w kwiatach.. ale i tak kupiłam tę klamrę:-) jako świetny konstrukt.

    Dudi, cieszę się, że też Ci film przypadł do gustu!
    bo to jest zupełnie tak: "Ale film!"
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzieś mi ten (fajny ;-) Jacek na uboczu pozostał ... mimo przewrotnego poczucia właśnie jego głównej roli. A może Bodo Kox pokazał mi paluchem, bym na "Dziewczynie ..." skupiła się raczej ... ;-)

    OdpowiedzUsuń