niedziela, 2 marca 2014

Wokół T.E.O.R.E.M.A.T.U

Po obejrzeniu T.E.O.R.E.M.A.T.U
przeczytałam piękne zdanie:
"Jarzyna mierzy światu tętno"...

tętno
jest albo zastygłe
zamroczone
albo....
szalone

Jarzyna pokazuje bolesność/tragiczność/straszność sztywnych norm
które w uśpieniu, w powtarzaniu działają tak,
że dają poczucie bezpieczeństwa
poczucie stałości

powtarzalność rytuałów skostniałej rodziny
jest zarazem śmiertelnie nudna i jednocześnie uwodząca

jest stanem zastanym, niepodważanym, w którym wszyscy się odnajdują...

widzimy sceny podobne - dni jedne po drugich pustego
ale dobrze zorganizowanego życia
w którym każdy odgrywa role wiadome
nikt nie cierpi
tylko nocą/(zmianą dekoracji) dzieją się dziwne rzeczy
jakaś podświadomość szaleje..
ktoś biega, ktoś śpiewa, ktoś szaleje, ktoś skacze..

i pojawia się jakiś poruszyciel
(kim jest - jest obszarem do wielu interpretacji)
poruszyciel w każdym razie
uwodzi, porusza każdego członka rodziny
wybija z zastanych ról, ofiarowując co?


to moje największe pytanie - jak i co się dzieje

gdy pojawia się osoba/ktoś/coś, co rozbija układ
niewiele robiąc, będąc
wydobywa na jaw ukryte pragnienia
głównie dowartościowania chyba,

 
wyzwala energię, która przede wszystkim objawia się seksualnością
na plan pierwszy, i pewno nie bez powodu
ale i wydobywa potencjały, pragnienia, potrzeby i świadomość tego, że coś było mocno nie tak
ale potem to i tak nie wiadomo jak..
i co zrobić z odkrytymi wszystkimi sprawami

i szczerze to bardzo kibicowałam temu, żeby jak już poruszyciel znika
choć jeden członek rodziny
dostał tzw "power" do zmiany
i zrobił ze sobą coś innego, ale pozytywnego

ale nie. nic, albo prawie nic się takiego nie dzieje
puste, ale dobrze zorganizowane życie
zamienia się jedynie w świadomość pustki,
z której tylko wydobywa się szaleństwo

nic więcej niestety
z tego się nie rodzi


nie ma szczęśliwego zakończenia
Jarzyna jedzie pesymistyczną konkluzją w mojej interpretacji w każdym razie
z rozbicia zastanego układu nie udaje się stworzyć nic więcej poza zagubienie
społeczeństwo jest skażone
wszyscy jesteśmy konsumentami
nie umiemy się z tego wyzwolić
każdy i wszyscy chcą być szczęśliwi
nikomu się to nie udaje
bo nie ma jak

musimy zarabiać, musimy grać
ale nie żyjemy tak jak moglibyśmy
gdyby.. właśnie..co?

jest tekst o tym, że kiedyś przed społeczeństwem  industrialnym
inne wartości się liczyły
czyli jak rozumiem
jest jakiś apel
o wartości podstawowe
tak też odbieram tę sztukę

jako na prawdę wielką,mądrą, wnikliwą i ważką, 
(ku mojemu wielkiemu zdziwieniu btw
bo Jarzyna z przed kilkunastu lat w adaptacji Sarah Kane nie przemawiał do mnie zupełnie, wydawał mi się egzaltowanym artystą szokującym na siłę)

teraz widzę w nim artystę
świetnego
działającego 
tak teraz adekwatnie do czasów, w których żyjemy
odczuwającego tak,
 jak kiedyś
Jung pisał o świadomości zbiorowej

jest przekaźnikiem prawd
o stanie zastanym
nie jest wieszczem
nie roi sobie za wiele
ale diagnozuje
przedstawia
pokazuje - martwi w gruncie rzeczy
ale też urzeka mistrzostwem formy
ujęciami i rozwiązaniami pomieszanymi
jak najbardziej oryginalnymi

brakowało mi w tej sztuce
emocji, ale już się nauczyłam, że czasem największe przeżycia
to ta sztuka, która denerwuje, drażni
i dopiero mnie po paru dniach uderza

z tym przedstawieniem mam właśnie tak,
że siedzi we mnie

i zaczynam się zachwycać
i doceniać post factum
nie daje się z głowy wyrzucić
a to bardzo wiele...



p.s. i z inicjatywy Młodego, który też pod wrażeniem sztuki,
 niedługo na Nosferatu się wybieram też,
być może potwierdzę zachwyt nad reżyserem bądź wręcz przeciwnie, bo jakoś temat Drakuli nie dla mnie,
chyba że znów się udało Jarzynie wznieść temat na inny poziom, a jeśli tak, to cdn...


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz