środa, 7 marca 2012

Metaliczny smak pustki i gorączka histerii - "Wstyd"

wróciłam ze "Wstydu"
ze zmieszanymi wrażeniami mocno
męczyło mnie to dzieło, nużyło też chwilami
aczkolwiek to ani przez chwilę nie był dla mnie zły film
ten klimat pustki był wszechogarniający i dość ciekawie pokazany - namacalny, metalicznym smakiem odczuty,
na przykładzie mężczyzny, zniewolonego seksem, uciekającego przez uczuciami, jakimikolwiek bliższymi relacjami, (można się było nawet zastanawiać nad powodami, szukać ich w jego życiu wcześniejszym, ale wcale i niekoniecznie trzeba, co akurat mocno na plus filmowi zaliczam, jeśli daje takie możliwości poszukiwań źródeł czy interpretacji zachowań (jednocześnie ich nawet nie sugerując)),

to film o samotności, o wyobcowaniu, trochę próbujący szokować tematem seksu, na szczęście niezbyt nachalnie, trochę pokazujący uzależnienie, bez odkrywania jednak jego mechanizmu, trochę epatujący zimnem, alienacją i szamotaniną głównych bohaterów i ich na dwóch skrajnych biegunach przejawiającą się autodestrukcyjnością, ale też trochę prowadzący... donikąd.

towarzyszymy bohaterom - rodzeństwu w drodze .. donikąd bowiem właśnie
patrząc jak nademocjonalność (desperackie wołanie o uczucie) i drugi biegun czyli ucieczka od emocji - są straszne, nie widząc szansy na wyrwania się przez nich z potwornych mechanizmów radzenia sobie (a raczej nieradzenia) ze sobą.


to film, którego nie przeżyłam (w sensie nie poruszył mnie emocjonalnie i nużył), ale o którym od kilku dni nie przestaję myśleć..(w dodatku codziennie trochę inaczej:-)

a co ciekawe niejasność wywołuje już sam tytuł,
 i jak się okazuje ja mam zupełnie inną koncepcję czego ten tytułowy wstyd dotyczy, niż towarzysz mój z kina, nie mówiąc już o recenzentach gazetowych:-). 


7 komentarzy:

  1. Fajnie to napisalas, a film tez mi sie bardzo podobal ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem to wybitny film.
    Tytuł jak najbardziej jest adekwatny do treści.
    Bohater tak naprawdę wstydzi się swojego nałogu i cierpi,bo nie może się wyzwolić.Przez to wpada dalej w nałogową pułapkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję serdecznie za odwiedziny i za wpisy.
    Amber - zgadzam się z Tobą, że może chodzić o ten wstyd. Ale są koncepcje inne - że bohater wstydzi się uczuć, i to rozumienie wstydu do mnie nie dociera, gdyż wg mnie on się uczuć boi, a nie wstydzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. O "Wstydzie" słyszałam jedynie tyle, że Fassbender nie ma się czego wstydzić:)

    OdpowiedzUsuń
  5. taa Fassbender i kult jego części ciała jest owszem teraz na tapecie:-)
    Obiektywna, w tym temacie gazetowym
    najpierw się żachnęłam, ale teraz idę dalej do rozmyślania o męskich ciałach w kulturze i przemianie obyczajowej, która się stała, staje, nie wiem kiedy właściwie, albo się mylę, po prostu może wyszła z szafy.. o tym porozmyślać zamierzam a może i coś naskrobię:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. i nie dodałam, że licząc na dyskusję oczywiście kolejną:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem bohater wstydzi się emocji, bardziej niż swojego zachowania. Jego siostra jest jakby jego lustrzanym odbiciem, niby z tej samej matki a jednak trauma z dzieciństwa pchnęła ją w zupełnie odmienne terytoria. Jest emocjonalna, rozpaczliwie poszukujaca milosci, u facetow jak i u brata. Ten z kolei widzac ja, to jak się, niemal płaszczy blagajac o uczucie, jeszcze mocniej tkwi w swojej skorupie.
    Lęk, jaki odczuwa przed zyciem i konntaktami emocjonalnymi zabija goniac za kolejna podnieta. Zgodzę się, z tym, że to jest w duzej mierze film o samotnosci, ukazuje zupelnie skrajne przypadki radzenia sobie z nia.

    OdpowiedzUsuń