czwartek, 16 sierpnia 2012

Angelina w "Krainie miodu i krwi"

w ramach
wybitnie wybiórczego i subiektywnego mini-cyklu o kobietach,
(w poprzednim odcinku był zachwyt nad Melody),
którymi można się fascynować, inspirować, 
w każdym razie które doceniać warto..


pojawia się otóż nie całkiem spodziewanie Angelina
nie jako aktorka, tylko reżyserka
filmu,
który zaskoczył mnie trochę, 
mimo, że i tak się spodziewałam (jakoś tak) - że to nie będzie żadna ściema

[gdyż cokolwiek się tam pisze o niej w tych prasach brukowych, których nie śledzę, ale i tak co parę miesięcy/lat coś do mnie dociera tak czy inaczej, (zatem ten wpis jest bez większego również wglądu w cały życiorys, znanie jej jakiekolwiek), ale jednak za każdym razem jak coś do mnie trafiało w sensie z jej działalności pozafilmowej i poza związkowej, to pojawiało mi się pewnego rodzaju poruszenie pt. że fajnie, że jej się coś chce więcej niż tylko zarabiać na tym, że występuje w filmach, 
że coś próbuje robić i robi i może.. 
i że to jest niesamowite w gruncie rzeczy.. biorąc pod uwagę resztę tzw. celebrytów światowych/bogaczy 
(z wyjątkami, o których też może kiedy indziej:-)..)
i
że te adopcje tych dzieci z najgorszych zakątków świata - [tak tak - wiem, że to kontrowersyjne, bo z pewnością tymi dziećmi na co dzień zajmuje się co najmniej sztab niań, ale to nie jest do końca istotne jednak dla mnie, bo i tak bliskie mi jest myślenie, że "zbawienie choćby jednego życia jest jak zbawienie świata", ]


i to, że ona
ma jakby to nazwać? :-) - mega dużo kasy aż do niewyobrażenia, wolność czy też bezpieczeństwo finansowe, whatever:-)
plus niezłą pozycję w świecie filmowym i celebryckim,
w dodatku jest jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie - uznanych,
oraz za partnera Brada Pita, który jest również jednym z najprzystojniejszych, najbardziej charyzmatycznych aktorów na świecie - (swoją drogą nawet sobie nie wyobrażam jaka to presja i jak ten związek w ogóle może wyglądać i czy ma choć odrobinę szansy na autentyczność i miłość - ale nie wnikam, bo nie mogę:-))
To mi wszystko nie przeszkadza i nie szkodzi:-)

nawet
i mimo tego, że zagrała ostatnio w filmie, który pewno przyniósł kolejne niebotyczne dochody, choć był głupi jak but, i strasznie się męczyłam na nim, i nie mogłam nawet obejrzeć go do końca, 
i mimo nawet tego, że wygląda jakby była na ścieżce do anoreksji (myślę, że to znów ta presja bycia piękną, szczupłą, ikoną - tak sobie tłumaczę, ale co ja tam mogę wiedzieć o życiu celebrytów - niestety nie wiele nie znając ich, tylko czytając czasem o nich, co trzeba, wiadomo, odsiewać, te wszystkie treści razy trzydzieści)

więc tak naprawdę nic o niej nie wiem:-), ale jestem świadoma, że nie za wiele osób to interesuje, (a nawet jeśli.. to pojawia się głównie.. zawiść lub iluzje.. niestety)
a poza tym, jeśli ktoś dotarł do tego momentu posta, to będzie ewenement na skalę światową:-), 
zatem dalej już sobie jadę ekspresją wolną, bez patrzenia się na to i owo:-)
Angelina od lat się wypuszczała w rejony zagrożone wojną, głodem - to widziałam. to cenię. tej możliwości nawet jej jakoś zazdroszczę...

i wpakowała trochę swojej kasy w pomoc realną, (w odróżnieniu od pseudohumanitarnej, typu zrzucanie na oślep nikomu niepotrzebnych darów) - budowanie studni, takie kwestie..

i Angelina w końcu zrobiła film.
o tym, co musiała widzieć/usłyszeć/ przeżywać.
i za to Angelinie, jeśli nie za wszystko przedtem, bo też
należy się szczególne, zasłużone uznanie.
gdyż w tym filmie nie było sztuczności.
nie było ściemy.
była prawda o odcinkach/fragmentach okrucieństwa, stwarzanego przez wojnę, taka prawda mogła być oddana tylko przez kogoś, kto tego w jakiś sposób, ale jednak osobiście, dotknął.
(nie dałoby się jednak inaczej bez patosu, wymyślonych, zmyślonych scenariuszy - nie wierzę)

w dodatku to był film, których mało o konflikcie tam.
nie było takich filmów. wcześniej.
wietnam, II wojna światowa tak - to tematy wojenne ograne. nawet wojna w iraku. owszem.
ale konflikt serbsko - bośniacki był dotychczas zaledwie muśnięty w kinie.
mam jeden film w głowie, który był o tym./

zrobiła (napisała scenariusz, wyreżyserowała) Film, którego nie powstydziłby się żaden poważny filmowiec.
zgodnie z prawidłami dobrego filmu.
zgodnie z emocjami, które działają w kinie.
jednak zgodnie również z oddaniem niuansów i prawideł okrucieństwa wojny.
bez happy endu. bez przesady w żadnym momencie.
bez oceny - o co łatwo w takich wojennych zazwyczaj klimatach filmowych.
pokazała po mistrzowsku mechanizmy wojny, którą bardzo sensownie wplotła w kwestie miłości, by można było podążać za uczuciami i wyborami moralnymi bohaterów.

zrobiła świetny film.
bez żadnej fałszywej nuty.
szczery.
z wrażliwością odrobinę naiwną. ale prawdziwą.
bez zbędnego oceniania, choć przechylający się na stronę ofiar bez nadmiernie teoretycznego wzbijania się do oceny konfliktu.
nieobiektywny.
ale to nie jest funkcją filmu - obiektywizm
pokazujący mechanizmy. miłość. wojnę.
artystycznie i kinowo - bez zarzutu.
z zaangażowaniem - do pozazdroszczenia.












6 komentarzy:

  1. Film jest ciekawy, ale spodziewałam się po nim trochę więcej. Również cenię Angie, z tych samych powodów, co ty. A "Turysta" był akurat niewypałem w box office :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczonam Angeliną:)... w danym temacie widziałam chyba tylko "Ziemię Niczyją".
    Przetrwam każdą Twoją nadekspresję;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o właśnie, właśnie Obiektywna trafiłaś w mój zgubiony tytuł:-) - myślałam o "Ziemi Niczyjej" jako jedynym filmie na ten temat, który był ciekawy.
    nie wiem czy mam się obrażać za nadekspresję:-) - na wszelki wypadek zatem się nie obrażam:-)

    Weganko - ciekawa jestem czego więcej się spodziewałaś po filmie? ja się być może spodziewałam mniej. a i ucieszona jestem, że Turysta niewypałem był:-) uff, bo to tragedia była masakryczna:-)

    Czwarte życie zachęcona - cieszy mię to!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scenariusz był "dziurawy" i miejscami niewiarygodny. Uważam, że to wina niedoświadczenia Angeliny. Podoba mi się jednak jej podejście i chęć opowiedzenia wersji wydarzeń z innej perspektywy. Jak na debiut stricte-aktorki, nie było źle.
      "Turysta" był jednym z najgorszym filmów, jakie widziałam. A widziałam ich sporo, bo już tysiąc. Nie irytowało go w moich oczach nawet to, że oglądałam go w doborowym towarzystwie :P

      Usuń
  4. był małym skandalem w Serbii przez przekłamania historii
    serbistka z Łodzi

    OdpowiedzUsuń